10.11.2013

Rozdział 1.

Dryyyyyyyyyyyyń.
-Och zamknij się - mruknęłam do najgorszego zła - budzika. To małe ustrojstwo budziło mnie pięć dni w tygodniu o 6:30. Mam tego serdecznie dość.
~Dobra, koniec tego marudzenia. Zbieramy się do szkoły - nakazałam sobie w myślach podchodząc do szafy. Kilka długich chwil później byłam już w łazience. Weszłam pod prysznic i czułam chłodne krople na moim ciele. Pozwoliłam im spływać przez dłuższą chwilę. Kilkanaście minut później byłam gotowa do wyjścia.
-A śniadanie - zapytała moja mama, stojąc z talerzem kanapek w drzwiach mojego małego królestwa.
-Nie jestem głodna, a poza tym - spojrzałam za okno i zobaczyłam moją rudą przyjaciółkę - Alex czeka już na dole.
-To niech wejdzie, zjecie chociaż po kanapce, proszę.
-Ech.. Dobra - powiedziałam zrezygnowana i razem z mamą wyszłam z mojego pokoju by po chwili otwierać drzwi Alex.
-Wejdź, bo nie wyjdę bez zjedzenia kanapki - przewróciłam oczami. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i poszłyśmy razem do kuchni, gdzie zasiadłyśmy na czarnych krzesłach przy wysokim, ciemnym, drewnianym stole.
Spojrzałam na rodzicielkę marudnym wzrokiem, ona tylko powiedziała:
-Jedz.
Zabrałam się za swoją kanapkę zerkając kątem oka na Rudą obok.
Półtorej minuty później wychodziłyśmy, a właściwie wybiegałyśmy z mojego domu.

                                                                    ***
-Everdeen! Collins! Znowu spóźnione - krzyknął profesor Freeman, nauczyciel fizyki i dyrektor mojej szkoły.
-Przepraszamy, to już się więcej nie powtórzy - bąknęła Alex i pomaszerowała za mną szybkim krokiem do naszej ławki.
-Chciałbym, żeby to była prawda - westchnął i wrócił do prowadzenia lekcji.
Każda sekunda dłużyła mi się niemiłosiernie. Zaczęłam stukać palcami o drewniany blat, z początku wolno, później coraz szybciej. Chyba sama nie zdawałam, sobie sprawy jak szybko i głośno stukam dopóki nauczyciel nie podszedł do mnie i powiedział:
-Przeszkadzam w koncercie, panno Everdeen?
-Słucham - rozejrzałam się oszołomiona po sali i po chwili znowu spuściłam wzrok na ręce - przepraszam, zamyśliłam się.
-Proszę uważnie słuchać - upomniał mnie i wrócił pod tablicę, gdzie tłumaczył jeden z tych skomplikowanych, fizycznych wzorów.
Patrzyłam się naprzemiennie na tablice lub zeszyt, w którym pojawiały się drobne notatki.
-Przypominam o sprawdzianie, który odbędzie się za tydzień, możecie się pakować - powiedział pan Freeman i wszyscy jak jeden mąż zaczęli się pakować. Kilka sekund później po sali rozniósł się dźwięk dzwonka. Pomimo, że jego dźwięk ranił uszy to i tak po 45 minutach przynosił ukojenie.
                 
                                                                    ***
Kilka lekcji później siedziałam w ławce na godzinie wychowawczej.
Nauczycielka rozmawiała z kimś za drzwiami tak głośno, że dało się usłyszeć ich rozmowę:
-Cieszę się, że w końcu udało się panu do nas dotrzeć. Szkoda tylko, że dopiero na ostatnią lekcje.
-No niestety, z przyczyn losowych nie mogłem pojawić się wcześniej.
-Rozumiem, zapraszam do środka.
Do sali wszedł wysoki, przystojny chłopak i rozejrzał się po sali. Zatrzymał swój wzrok na mnie na trochę dłużej. Albo nie, to pewnie tylko złudzenie.
-Kochani, to jest Nathan Danvers. Od dzisiaj będzie z Wami w klasie.
Chłopak usiadł w ławce, a pani Smith usiadła za biurkiem, w celu wypełniania dokumentów.
             
                                                                   ***
-Mamo! Wróciłam - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
-Mamo?! - i znowu cisza.
 Pewnie nie wróciła jeszcze z pracy. Ruszyłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam plecak pod ścianę a sama położyłam się na łóżku i zaczęłam patrzeć w sufit.  Niestety mój odpoczynek trwał zaledwie kilka minut. Ktoś zadzwonił do drzwi, wiec musiałam iść otworzyć.
Jednak kiedy zeszłam po schodach i otworzyłam wrota nie zobaczyłam nikogo. Moje oczy dostrzegły tylko niewielkie pudełko stojące na schodkach. A przy nim kopertę...

*******************************************
No to chyba koniec rozdziału.
Tak, wiem, że krótki.
Tak, wiem, że beznadziejny.
Tak, wiem, że nie ma tu nic fantastycznego (już niedługo *muahaha*)
Tak, wiem, że jest masa błędów.
Tak, wiem, że mogłam się bardziej postarać.
Ale kochani, ja się dopiero rozkręcam!
I zaufajcie mi, niedługo zacznie się akcja, ale najpierw muszę Was w to wprowadzać, prawda? ;>

Tak więc, spodziewajcie się wielkiej bomby za kilka rodziałów! c;
Pozdrawiam i do następnego rozdziału!
~Clar




5 komentarzy:

  1. Sialalalabambarz yeyeye Cup wpadła napisać komentarz yeyeye xD
    Nie mam weny, ale jak właśnie wyskoczyło mi na pasku u góry na komie Ty ją masz xD
    Rozdział sympatyczny ;) Nie za długi, dzięki czemu nie nudny i sensowny ;) Nowy uczeń i to intrygujące zakończenie ;>
    Cóż, mogę tylko powiedzieć: CZEKAM NA KOLEJNY, CLARIE!

    Twoja Cuppy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sialalalala
      Czy ja wiem, czy można to nazwać weną? xD
      Mam nadzieję!
      Jestem baaaaaaardzo szczęśliwa, że rozdział Ci się podoba ;3
      A następny? Niedługo ;D
      Bardziej niedługo niż nam się wydaje *muahaha*

      Twoja Clars :*

      Usuń
  2. Hej.
    Rozdział ciekawy. Zapowiada się fajnie i mam nadzieję, że dalej taki będzie. :)
    Życzę weny i zapraszam na mojego bloga : http://worgowie-przyjaciele-zawsze-razem.blogspot.co.uk/
    Tak samo jak Ty, jestem początkująca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.
      Dziekuje. Tez mam nadzieje ze nie zchrzenie xD
      Weny nigdy za malo. Dziekuje i na pewno sie przyda.
      Postaram sir wpasc ^^
      *skromność* blog jest poczatkujacy ja niekoniecznie xD
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. ja już nie mogę sie doczekac jakiejs fantastyki bo jak na razie opisujesz normalne zycie. To mi sie podoba bo natrawfiłam na blogi gdzie akcja rozwija się zdecysowanie za szybko.
    Pozdrawiam i weny zycze :)
    http://dzieci-zywiolow333.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń