-Wiedziałam! Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak - krzyknęłam i rzuciłam się na łóżko zakrywając sobie głowę poduszką.
-Nie przesadzaj, wcale nie było tak źle! - Alex próbowała mnie pocieszać cała powrotną drogę do domu. Siedziała na jednej z moich granatowych puf. Idealnie pasowały do mojego pokoju, który cały był urządzony w odcieniach granatu,fioletu i jeszcze jakiegoś koloru o bardzo skomplikowanej nazwie, której nie pamiętam.
-Właśnie o to chodzi, że było! Czy ja nie mam prawa do uczuć? Nie mam prawa do gorszego dnia, złego samopoczucia, odrobiny chamstwa i pierdyliona innych cech, które świadczą o tym, że ja te jestem zwykłym człowiekiem, od którego nie można wymagać przenoszenia gór?
-Mała - spojrzałam na nią z ukosa. Doskonale wiedziała, jak nie lubię jak się mówi na mnie mała, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jestem od niej wyższa o dobry cal i starsza o jakieś 3 miesiące - Pamiętaj, że przenoszenie gór mamy zaplanowane na czwartek - Cholera. Jeżeli myśli, że sarkastyczne - teoretycznie humorystyczne - teksty poprawią mi humor to się grubo myli!
- Musze pomyśleć - powiedziałam twardym tonem i przykryłam głowę szczelniej poduszką.
-Nie, nie musisz. Wracamy do nich - oznajmiła stanowczo głosem, który głosił, ze nie przyjmuje sprzeciwu.
-Po moim trupie - odpowiedziałam sarkastycznie i zaczęłam myśleć, czego mogę się chwycić gdyby moja ruda przyjaciółka miała w planach ściągnąć mnie siłą z łóżka.
-Wybieraj. Albo grzecznie pójdziesz ze mną, albo dzwonie po Nate'a i on po Ciebie przychodzi - na jej słowa wstałam z łóżka jak oparzona i spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
-Nie masz jego numeru - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Ale mam twój telefon - pomachała urządzeniem, które trzymała w ręku.
-Jesteś moją przyjaciółką, i za bardzo mnie kochasz, żeby po niego zadzwonić - chwyciłam się ostatniej deski ratunku.
-Właśnie dlatego, że jestem twoją przyjaciółką, jesteś dla mnie jak siostra i bardzo cię kocham zadzwonię do niego - gdy zauważyła, mój morderczo-pytający wzrok dodała - Nie pytaj jaki w tym cel. Ja wiem swoje i kropka.
Czyli chyba nie mam nic do dyskusji. Podeszłam do niej i w myślach przekazałam jej, że mogę do nich wrócić.
***
Cholera, znowu sknociłem. Zawaliłem, spieprzyłem, totalnie rozwaliłem sprawę. Zoe wiedziała co myślę, nie wiedzieć czemu umieliśmy się porozumiewać telepatycznie. Zresztą ona nie jest wyjątkiem. To chyba jedna z cech podróżników. A Charlotte? Próbowałem jej przesyłać wiadomości, ale najwidoczniej zablokowała swoją umiejętność. Jeżeli druga strona nie chciała używać telepatii, to pierwsza nie miała na to żadnego wpływu. Trudno. Teraz muszę się skupić, żeby naprawić relacje między nami.
-Ogarnij się. To tylko drobna sprzeczka. Zaraz tu przyjdą - powiedziała Zoe. Wiedziałem, że czyta mi w myślach. Coraz bardziej mnie to irytowało. Moja głowa powinna być dla innych sekretem, a nie otwartą książką.
-Skąd wiesz. Chyba nie powiesz, że czytasz im w myślach - odparowałem zły.
Zaśmiała się i kiwnęła głową w stronę drzwi. Starałem się nie pokazywać jak bardzo poprawił mi się humor. Gdy dziewczyny podeszły do stolika, który o dziwo dalej zajmowaliśmy rzuciłem zwykłe "hej" by po chwili wrócić do stukania palcami w blat.
-Może chodźmy do kina - zaproponowała jak zwykle z uśmiechem Zoe. Ten jej optymizm coraz częściej mnie przerażał!
-Czemu nie - odpowiedziała Alex. Też się uśmiechała.
***
Siedzieliśmy w kinie na jakimś filmie z gatunku fantasy. No ok. Jakimś to źle powiedziane. Siedzieliśmy na moim ulubionym filmie! Dobra! Jednym z ulubionych! Percy Jackson Morze Potworów.
Widziałam już ten film a i tak zachwycam się każdym ujęciem. Każda scena powoduje u mnie ogrom emocji.
***
Film się skończył ale ja dalej nim żyłam. Było już ciemno (uroki jesieni) więc wszyscy zgodnie stwierdzili, że trzeba się zbierać. Miałam w planach wrócić z moją rudą przyjaciółką, ale Zoe gdzieś ją odciągnęła zostawiając ze mną Nathana.
-Oczywiście nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli cię odprowadzę - bardziej stwierdził niż zapytał chłopak.
-Raczej będę - uśmiechnęłam się sarkastycznie w jego stronę.
-Będę musiał jakoś to przeżyć. Teraz chodźmy - rzucił luźno głosem, który wydawał mi się lekko arogancki. Przewróciłam tylko oczami i ruszyłam za chłopakiem.
-Przepraszam - jego głos momentalnie się zmienił. Z aroganckiego tonu zmienił go na szczery i przepraszający. Naprawdę żałował. Teraz to ja się uśmiechnęłam.
-Już nie przepraszam. To było tylko kilka słów za dużo. Zapomnijmy o nich, zgoda - starałam się, żeby mój głos brzmiał jak najnormalniej. W odpowiedzi chłopak się uśmiechnął.
Reszta drogi minęła nam bardzo spokojnie. Zwykła gadka szmatka i tyle. Nawet nie zorientowałam się kiedy byliśmy pod moim domem.
Prawie otworzyłam drzwi gdy nagle chłopak zbliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły nas tylko milimetry. Na szczęście (lub nieszczęście) zdążyłam zareagować. Odepchnęłam go dłonią i ze łzami w oczach zdołałam tylko powiedzieć:
-Jak mogłeś?! - potem uciekłam niczym księżniczka do swojego zamku.
************************
NARESZCIE! Nareszcie skończyłam, nareszcie go mogę dodać!!
Przez tydzień (chyba nawet dużo dłużej) nie mogłam usiąść do kompa, a wcześniej czas spędzany na nim ograniczył się do 30 minut- dlatego nie było notki. Przepraszam Was za to!!
Notka z dedykacją dla Was moi kochani czytelnicy! Bez Was nic bym nie zrobiła :** <3
Średnio jestem zadowolona z rozdziału. Strasznie mnie będzie nękać, ale trudno ...
Końcówka chyba nawet nie wyszła tak źle co nie? ;>
Następne rozdziały będą lepsze, mam ciekawe plany (zobaczymy ile z nich wypali xD)
Tak więc pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania (uwierzcie to naprawdę motywuje ;c)
~Clar